Historia wałbrzyskiego przemysłu ceramicznego jest nierozerwalnie związana z osobą Carla Kristera. Swoje doświadczenie w produkcji porcelany Krister zdobywał w trzynastu europejskich fabrykach, by w 1823 roku wrócić na Śląsk. W tym roku trafił do wałbrzyskiej fabryki naczyń sanitarnych założonej trzy lata wcześniej przez Ernsta Augusta Rauscha. W 1829 roku Krister przeniósł się do nowo wybudowanej fabryki porcelany należącej do kupca Johanna Traugotta Hayna. 3 listopada 1831 roku wydzierżawił ten zakład. Ta data – data przejęcia zakładu i tym samym usamodzielnienia się 30-letniego wówczas Kristera – to jednocześnie data początku jego porcelanowego imperium, które zlokalizowane było jeszcze poza granicami ówczesnego miasta.
Dzięki ślubowi oraz niewielkiemu spadkowi Krister dysponował środkami finansowymi, które z pewnością pomogły mu w osiągnięciu samodzielności. Jednak to przede wszystkim jego zdolności i wiedza umożliwiły mu wykupienie fabryk jego wcześniejszych pracodawców – Rauscha i Hayna – i połączenie ich w jeden zakład.
Z początku całą produkcję fabryki transportowano konno do Lipska na tamtejsze targi, gdzie Krister sprzedawał większość swoich towarów. W drodze powrotnej wozy przywoziły glinkę porcelanową z Saksonii lub piasek i kalcyt z podnóża Karkonoszy.
Jednym z największych postępów, jaki dokonał się w niemieckim przemyśle ceramicznym za sprawą Kristera, było zastąpienie pieców opalanych drewnem tańszymi i efektywniejszymi piecami na węgiel kamienny. Dla wielu osób było prawdziwą sensacją, że za pomocą „czarnego złota” powstaje „białe złoto”. Z dokumentów za rok 1845 wynika, że w fabryce pracowało pięć pieców opalanych węglem, zaś zakład wyprodukował 1,2 mln główek do fajek i ponad pół miliona naczyń różnego rodzaju, m.in. filiżanek, dzbanków do kawy i herbaty, cukiernic czy mleczników. Te dane dotyczące rodzaju, a przede wszystkim ilości produktów, pozwalają lepiej zrozumieć fakt, że już w tym samym roku Krister mógł sobie pozwolić na zakup kilku działek w przeżywającym wówczas swój rozkwit podwałbrzyskim kurorcie Charlottenbrunn.
Nowa metoda wypału oraz techniczne nowinki wprowadzane do fabryki dzięki współpracy z kierownikiem pobliskiej fabryki maszyn Carlshütte umożliwiły Kristerowi w krótkim czasie produkowanie porcelany na masową skalę. Krister upatrywał swoją szansę na rynku w produkcji taniej porcelany dla szerokiego grona odbiorców, przede wszystkim dla szybko rosnącej liczby mieszkańców miast – dzięki niskiej cenie mogli sobie na nią pozwolić już nie tylko bogaci przedstawiciele wyższych sfer. Krister nie zamierzał dorównywać ekskluzywnym i wyrafinowanym wyrobom słynnych wytwórni porcelany. Jednak i dla najbardziej wymagających klientów w ofercie Krister Porzellan Manufaktur (KPM) znalazły się luksusowe artykuły w klasycystycznych i neorokokowych wzorach, naśladujące wyroby manufaktur w Berlinie i Moabicie. Filiżanki, talerze i dzbanki dekorowane wedutami z widokami śląskich zamków, miejscowości i krajobrazów wychodziły naprzeciw oczekiwaniom najbardziej wymagających klientów. Za swoje wyroby Krister zdobył pierwsze nagrody na wrocławskich wystawach przemysłowych w latach 1852 i 1857.
Porcelana z wałbrzyskiej fabryki przypominała tę z manufaktury w Berlinie nie tylko formą, zbliżone były także znaki firmowe. Wprowadzona w 1837 roku w Berlinie sygnatura składająca się z liter KPM była identyczna ze skrótem nazwy Krister Porzellan-Manufaktur i przez to łatwa do pomylenia. Kiedy natomiast berlińska manufaktura zmieniła w 1844 roku swoją sygnaturę, umieszczając w niej wizerunek orła z insygniami królewskimi, Krister także umieścił na swoim znaku firmowym orła, tyle że bez korony, berła i jabłka. Choć został mu za to naśladownictwo wytoczony proces, Krister wygrał sprawę sądową, a całe zamieszanie pomogło mu dodatkowo wypromować swoje produkty i zwiększyć ich sprzedaż.
W 1856 roku fabryka Kristera z dumą świętowała jubileusz 25-lecia. W tym krótkim czasie stała się ona jednym z największych producentów porcelany w Niemczech. Krister posiadał – obok tartaku produkującego deski na skrzynie do transportu gotowych wyrobów – także kopalnię kaolinu w miejscowości Seilitz niedaleko Miśni (notabene tuż obok złóż kaolinu eksploatowanych przez miśnieńską manufakturę), zakłady dostarczające glinę położone w okolicach Żarowa w powiecie świdnickim, cegielnię, w której produkowano cegły szamotowe (do ich produkcji wykorzystywano częściowo odpady z fabryki), a także udziały w kopalniach węgla. Aby zapewnić sobie własne źródło zaopatrzenia w węgiel, Krister ostatecznie kupił kopalnię węgla w podwałbrzyskim Reußendorf (obecnie dzielnica Rusinowa). W jubileuszowym 1856 roku fabryka, w której działało 21 pieców do wypału, zatrudniała około 1200 pracowników. Dla porównania – w słynnych manufakturach porcelany w Miśni i Berlinie pracowało wówczas po 300-350 osób. W 1859 roku pobity został kolejny rekord zatrudnienia: w samej fabryce pracowało 1500 osób, zaś we wszystkich należących do Kristera zakładach – 3000 pracowników.
Wraz z uruchomieniem 1 marca 1853 roku linii kolejowej z Wałbrzycha do Świebodzic (i dalej do Wrocławia) fabryka zyskała możliwość znacznie łatwiejszego transportu surowców i gotowych wyrobów. W 1857 roku rozpoczęły się pierwsze prace nad budową lini kolejowej prowadzącej z Wałbrzycha do Jeleniej Góry i dalej do Görlitz. Krister – widząc w tym przedsięwzięciu kolejną szansę na poprawę funkcjonowania fabryki – wsparł przedsięwzięcie kwotą 4000 talarów.
Na wystawie światowej w Paryżu w 1867 roku fabryka zdobyła srebrny medal, co przełożyło się na sukces handlowy. Niektóre z wystawianych wyrobów zostały kupione m.in. przez słynną francuską manufakturę w Sèvres.
Po śmierci Kristera w 1869 roku członkowie rodziny – Robert Haenschke, August Dimter, Franz Dimter wraz z wdową Theresą Krister – przejęli jako udziałowcy fabrykę. Trzy lata później zmarła także żona założyciela fabryki, zaś firma została przez dotychczasowych udziałowców przekształcona w otwartą spółkę handlową. Wyroby fabryki sprzedawano głównie na rynku niemieckim oraz do Danii, Szwecji, Norwegii, Anglii, Holandii, Austrii, Rosji i Ameryki. W tym czasie doszło też do konfliktu pomiędzy spadkobiercami fortuny Kristerów. W ich wyniku sprzedany został majątek w Jedlince, zaś po spłaceniu pozostałych udziałowców (kwoty wahały się pomiędzy 150 a 450 tys. talarów) jedynymi właścicielami fabryki porcelany zostali August Dimter i Robert Haenschke. Ciekawostką jest fakt, że najprawdopodobniej suma, jaką wówczas otrzymała jedna ze spadkobierczyń – Anna Dimter – pozwoliła jej mężowi, Hermannowi Ohme, na założenie własnej fabryki porcelany.
5 listopada 1881 roku firma świętowała 50-lecie istnienia, a huczne obchody objęły całe miasto. W posiadaniu fabryki znajdowały się 23 piece do wypału, cegielnia, własny zakład gazowniczy, tartak i złoża kaolinu w okolicach Miśni. W jubileuszowym roku wyprodukowano ponad 2,1 miliona kilogramów porcelany o wartości 920 tys. marek, zaś samo złoto i farby wykorzystywane do dekoracji kosztowały ponad 53,5 tys. marek.
O wzajemnym szacunku pomiędzy właścicielami a pracownikami fabryki może świadczyć fakt, że kiedy 20 lipca 1883 roku w jednym z pomieszczeń formowni wybuchł pożar, który zniszczył cały budynek, ponad setka zatrudnionych w nim pracowników, którzy stracili w ten sposób swoje miejsca pracy, nie została przez właścicieli zwolniona, lecz do czasu usunięcia szkód przeniesiona do innych działów fabryki.
W 1888 roku stanowisko kierownika technicznego objął Georg Faist, który wprowadził w fabryce szereg modernizacji. To właśnie za jego sprawą fabryka Kristera jako pierwsza w mieście została podłączona do linii telefonicznej.
Przełom XIX i XX wieku to czas zmian personalnych w fabryce i chwilowego kryzysu – spadła liczba zatrudnionych, a ze spółki wycofała się całkowicie rodzina Dimter. Zarząd w firmie przejął syn Roberta Haenschke – Albert. Mimo to oferta wyrobów w dalszym ciągu robiła olbrzymie wrażenie na potencjalnych kupujących bogactwem form i nowoczesnymi na owe czasy dekoracjami. Serwisy na 36 osób składające się ze 108 elementów kosztowały 54 marki. Dla porównania – kilogram kawy w tamtym czasie kosztował 4 marki, kilogram mięsa – 1,5 marki, niewykwalifikowany robotnik zarabiał ok. 60 marek miesięcznie.
Aby zapewnić sobie rynek zbytu w Prusach Wschodnich, tradycją stały się doroczne spotkania „Trzech Króli” śląskiej porcelany, czyli dyrektorów fabryk Carl Krister, C. Tielsch & Co. oraz Königszelt (Jaworzyna Śl.), do których dochodziło w Królewcu. Tam spotykano się z przedstawicielami handlowymi, a przede wszystkim ustalano między sobą podział udziałów w tamtejszym rynku.
Po śmierci 27 stycznia 1904 roku Roberta Haenschke fabryka pozostała w rękach jego spadkobierców, w tym syna Alberta, który w dalszym ciągu zarządzał firmą, oraz szwagra Franza Balzera, który stał się udziałowcem spółki. Z początkiem XX wieku udało się zażegnać kryzys, liczba pracowników wzrosła do ok. 1200 osób, zaś o zbyt na produkowane wyroby troszczyły się salony firmowe w Berlinie, Hamburgu, Amsterdamie, Londynie oraz przedstawicielstwa w Paryżu, Brukseli, Bukareszcie, Salonikach, Konstantynopolu, Bejrucie, Kairze, Aleksandrii, Trypolisie, Tunisie i Kapsztadzie.
W 1913 roku, ostatnim przed wybuchem I wojny światowej, roczna produkcja fabryki osiągnęła wartość 1,5 miliona marek. W trakcie wojny fabryka borykała się z wieloma problemami, głównie dlatego, że wielu pracowników zostało powołanych do wojska, a władze we Wrocławiu nałożyły na fabrykę nakaz ograniczenia produkcji o 40%. Problemy te skłoniły właścicieli do przekształcenia firmy w spółkę akcyjną, aby w ten sposób pozyskać kapitał na dalszy rozwój. Spółka oficjalnie powstała 8 czerwca 1920 roku, a już rok później została włączona w struktury koncernu Rosenthal – jednego z największych – obok koncernów Hutschenreutera i Struppa – graczy na niemieckim rynku ceramicznym. Jednym z dyrektorów w koncernie Rosenthala był Adalbert Zoellner, który w 1908 roku odwiedził fabrykę Kristera i który podczas swojego narciarskiego pobytu na Śląsku dowiedział się o planie akcjonariuszy dotyczącym sprzedaży udziałów w fabryce. Zoellner podjął decyzję o kupnie i przekonał do niej szefa koncernu Philippa Rosenthala, który także pamiętał wałbrzyską fabrykę z czasów swojego dzieciństwa, kiedy odwiedził ją wraz ojcem. Wywarła ona na nim wówczas tak olbrzymie wrażenie, że zgodził się na propozycję Zoellnera, kwitując ją podobno słowami: „Wierzę, że jesteś wystarczająco szalony, żeby kupić taką fabrykę, jak zakład Kristera”.
Interesującym okresem w historii fabryki stał się początek lat dwudziestych, kiedy to miasto Wałbrzych – podobnie jak wiele innych miast w Niemczech – wydało pieniądze zastępcze. W tym wypadku były to monety wykonane z porcelany, emitowane w siedmiu nominałach. Monety dwu- i trzymarkowe produkowane były w manufakturze w Miśni, zaś monety o pozostałych nominałach: 20 fenigów, 50 fenigów i jednej marki (dwie ostatnie w dwóch wersjach) pochodziły z fabryki Kristera i opatrzone były jej sygnaturą. Projekt monet przygotował monachijski plastyk Karl Roth. O ile moneta o nominale 20 fenigów przedstawiała jedynie herb miasta, o tyle na pozostałych nominałach (wszystkie wykonane były z zielono zabarwionej masy porcelanowej) podziwiać można było sceny z życia górników, będące symbolicznym podkreśleniem roli Wałbrzycha jako ośrodka przemysłu wydobywczego.
W roku 1927 firma odrobiła wszystkie straty wynikające z I wojny światowej i z pomocą koncernu Rosenthala stała się na powrót jednym z największych producentów porcelany w Niemczech, dysponując siecią przedstawicielstw w Berlinie, Hamburgu, Kolonii, Amsterdamie, Hadze, Brukseli, Kopenhadze, Sztokholmie, Oslo, Zurychu, Pradze, Mediolanie, Atenach, Londynie i Nowym Jorku. Roczna produkcja osiągnęła rekordową wartość trzech milionów marek. Jako firma należąca do koncernu Rosenthala fabryka Kristera prezentowała swoje wyroby na największych wystawach i targach tego okresu. Szczególną uwagę zwrócił pokazany na targach wiosennych w Lipsku serwis „Neuart”, którego projekt wyszedł spod ręki Ericha Krausego i który znacząco odbiegał od popularnych wówczas neobarokowych fasonów. Dla fabryki pracował także inny artysta, Kurt Wendler.
W latach wielkiego kryzysu fabryka okazała się nadspodziewanie stabilna gospodarczo – do tego stopnia, że koncern Rosenthala stanowczo odrzucił propozycję jej zamknięcia wysuniętą przez niemiecki Związek Producentów Naczyń Porcelanowych, mimo możliwości uzyskania wysokiego odszkodowania.
Zbliżający się jubileusz 100-lecia fabryki był okazją do zaprezentowania na jesiennych targach lipskich w 1930 roku dużej kolekcji dawnych fasonów w nowym wydaniu pod wspólną nazwą „Alt-Krister” (Dawny Krister), w tym spory wybór porcelany kolekcjonerskiej. Jubileusz obchodzony w 1931 roku różnił się od poprzednich rocznic z uwagi na szczytowy okres wielkiego kryzysu i straty, jakie odnotowywała spółka. Jednak nawet w tych trudnych czasach spośród 5160 pracowników Rosenthala aż 1035 pracowało w Wałbrzychu, a już rok później fabryka Kristera odnotowała zysk. Pamiątką jubileuszowego roku była specjalna sygnatura „100 Jahre KPM 1831-1931”.
Mimo 100-letniej historii fabryka pozostawała na bieżąco z nowinkami technicznymi. Kiedy na początku lat trzydziestych modna stała się tzw. „metalowa porcelana”, czyli porcelana pokryta od zewnątrz naniesioną galwanicznie warstwą niklu lub srebra, fabryka Kristera oferowała szeroką paletę wyrobów tego typu. W 1937 roku natomiast po raz pierwszy w procesie produkcji zastosowano opalany gazem piec tunelowy.
Potencjał fabryki pozwalał na pozyskiwanie w drugiej połowie lat trzydziestych dużych zamówień na potrzeby armii. W czasie II wojny światowej produkcja obejmowała przede wszystkim porcelanę użytkową dla hoteli, kantyn oraz gospodarstw domowych, szczególnie tanie wyroby dla rodzin, które straciły swój dobytek. Korzystając z faktu, że Wałbrzych nie był objęty działaniami wojennymi, sporą część produkcji eksportowano tam, gdzie było to jeszcze możliwe, aby pozyskać w ten sposób dewizy.
Ostatnim dniem pracy w dawnej fabryce Carla Kristera był 5 maja 1945 roku. Produkcję wznowiono – w mieście, które znalazło się pod polską administracją – już 11 maja. Rolą dawnych niemieckich pracowników, spośród których wielu pozostało w Wałbrzychu aż do lat pięćdziesiątych, było wdrażanie przybywających do Wałbrzycha Polaków w proces produkcji. Nazwę fabryki zmieniono na „Krzysztof”, fonetycznie zbliżoną do przedwojennej, co pozwoliło też na zachowanie dotychczasowej sygnatury z literami KPM, pod którą zamiast słowa Germany umieszczano napis “Made in Poland”. Bazowano na dawnych wzorach, upraszczając jedynie dekorację i formę, aby zminimalizować koszty produkcji. W 1953 roku zmieniono nazwę firmy na Zakłady Porcelany Stołowej Wałbrzych, dodając znak towarowy Wawel. Przez pierwsze dwie powojenne dekady powstawało w Wałbrzychu wiele obiektów zaliczanych dziś do kanonu polskiego wzornictwa – figurki Hanny Orthwein, Mieczysława Naruszewicza, serwisy projektu Edmunda Ruszczyńskiego, wazony Danuty Duszniak czy dekorowane w pikassowskie wzory talerze Teresy Waligórskiej. Na szczególną uwagę zasługują wybitne realizacje drobnej plastyki figuralnej autorstwa Lubomira Tomaszewskiego. Kolejne dekady przyniosły odwrót od awangardowych dążeń poprzedniej epoki. Większość produkcji tego okresu utrzymana jest w historyzującej stylistyce opartej na przedwojennych wzorach.
Okres transformacji ustrojowej przyniósł kryzys ekonomiczny. Firmę przekształcono w spółkę akcyjną pod nazwą Fabryka Porcelany Krzysztof, ale z czasem została ona postawiona w stan upadłości. W 2010 roku zakład został sprywatyzowany i przemianowany na Porcelana Krzysztof / Kristoff Sp. z o.o. Jedną z idei firmy jest unowocześnianie klasycznych wzorów m.in. dzięki współpracy z takimi artystami, jak Marek Mielnicki, Piotr Stolarski czy Kaja Kusztra.